niedziela, 1 lipca 2012

Ulotność


 Wakacje! Zapewne każdy z nas cieszy się na samą tą myśl. Prezentując wam kolejną notkę chciałabym, abyście poczuli i wgłębili się w temat ulotności życia. Śmierć, przeplatana życiem. Znajdujemy tu motywy odwiecznych kochanków, Tristana i Izoldy, a nawet Romea i Julii. Teraz przyszła kolej na Vivienne i Thomasa, którzy wypełniając swój los, wypełniają kolejne etapy miłości. Zostaje ona zakończona.... Niezrozumienie, a czasem bulwersacja pozwala nam trzeźwo spojrzeć na to co już przeżyliśmy. Kończąc ten niezmiernie nudny wstęp, zapraszam Was do przeczytania  tego co przygotowałam.


„Nikt nie zapłakał na jej pogrzebie”

Puste myśli, wylane łzy, zaschnięte rany, zapisane kartki papieru. Kiedy kończy się moja historia, zaczyna kolejna. Ciągłe powroty do bolesnej przeszłości i brak zrozumienia w teraźniejszości. Pozostały mi same wspomnienia chowane za pierzyną mlecznej mgły. Głucha cisza dudniąca w uszach popycha na skraj otchłani. Cichy zamęt wdarł się do serca. Tylko śmierć uleczy stargane zmysły. Szept wydzierający się z sinych ust przepełniony przerażeniem, woła o pomstę. Brama otwarta, a za nią próżnia…
Cząstka zrodzona w mym łonie błaga o zmiłowanie się nad potępioną duszą., lecz idąc przez życie jak marionetka moich wrogów, nie stawiam granic. Nie łamię zasad, jestem nikim.
Odchodząc bez słowa wyjaśnienia, pozostawiam za sobą niedomówienie, które ciąży głęboko na sercu niczym cios zadany mieczem samuraja. Życie jest cierpieniem. Przyczyną cierpienia jest pragnienie.

Hai! Namu Amida Butsu

- Nigdy! – były to ostanie słowa wypowiedziane do połówki mojej podświadomości.
Odrzucając telefon i na tym kończąc rozmowę, docisnęłam pedał gazu. Nie ważne, że padał deszcz. Nie ważne, ze było ślisko. Nie ważne… Jako służebnica miałam chronić co mi dano. Nienarodzony nigdy nie ujrzy światła dziennego. Musiałam się wycofać, znaleźć upragnione ukojenie gdzieś, gdzie nikt nie będzie mnie znał. Zaabsorbowana myślami, nie zauważyłam, iż w terenie zabudowany nie powinnam jechać z tak dużą prędkością. Noga nie reagowała na polecenia umysłu. Dociskałam pedał do maksimum. Coraz szybciej pędziłam na spotkanie z Buddą, pragnąc reinkarnacji. Odrodzenia się w Czystej Ziemi. Otworzyłam okno, wdychając zapach palonego asfaltu. Beton przegrzał się pod naciskiem kół jeep’a. Wciąż byłam w terenie zabudowanym, lecz prędkość samochodu nie zmalała. Przerzuciłam na bieg 5, aby poczuć choć raz dreszczyk adrenaliny. 

Shian bashi

Fotoradary jak na złość z każdym przejechanym kilometrem robiły mi więcej zdjęć. Deszcz nieustępliwie padał, sączył swe krople życia dla flory i fauny. Zakłócał widoczność na drodze. Jak ja nie lubię takiej pogody! Ciepło, ale z deszczem. Zimno, ale pół słonecznie. Nie myśląc co robię, wjechałam w strefę zagrożenia... Nieopodal mieszkał Bjørgen wraz ze swoją dziewczyną, Caroline. Na chwilę zatraciłam się w tysiącu wspomnień naszych dawnych uciech. Pierwsze spotkanie owiane dystansem biznesowym, pierwsze kłamstwo, aż w końcu pierwsza noc. Potem kolejne, czego następstwem był On. Po pierwszym kłamstwie, były kolejne. W końcu dostałam to, na co zasłużyłam. Cios został wymierzony z pełną premedytacją, a ja zamiast uciekać, przepraszałam. Przepraszałam, za wszystko, za siebie, za Niego, za to że żyję i pozwalam mu się zatracić w mych ramionach. Zdradziecki los zagwarantował mi problemy. Obdarzył mnie cierpieniem.

Namu Amida Butsu

Otarłam oczy od łez i wtedy znalazłam się między młotem a kowadłem. Między życiem, a śmiercią. Wtedy plułam sobie w twarz za moją nieuwagę. Wtedy chciałam cofnąć czas. Uciekałam, lecz na próżno. Przejeżdżając koło domu Bjørgena nie zauważyłam znaku pierwszeństwa. Z prawej strony najechała na mnie ciężarówka wypełniona gazem. Odwróciwszy głowę, napotkałam przestraszony wzrok kierowcy, który nie panował już nad pojazdem. Spojrzałam wprost przed siebie, ten sam wyraz twarzy wśród przechodniów i krzyk. Dochodził on z lewej strony. Rozpoznałam ten głos. Czysty, melodyjny męski głos. Należał do przystojnego bruneta o nieziemskich oczach. Bjørgen wybiegł z domu, machając rękoma przed twarzą, dając mi do zrozumienia, bym uciekała. Sekundy ciągnęły się w wieczność. Poczułam mocne uderzenie. Ciężarówka wcisnęła samochód wraz ze mną w pobliskie drzewo. Ból, który poczułam był na tyle silny, że nawet głośnie pojękiwania nie dodawały otuchy. Z ogromnym trudem odrzuciłam głowę w lewo, by ostatni raz ujrzeć Bjørgena. Zobaczyłam te krwistoczerwone włosy wyglądające za skrawka firanki, należące do jego dziewczyny, aż w końcu i jego postać. Stał przed domem i krzyczał. Krzyk, który wywoływał nie tylko moje imię, niósł się echem w moich uszach. Delikatny uśmiech wystąpił mi na twarz, wiedziałam, że go zauważył. Chwilę później ogniste języki zasłoniły moją postać. Muskały one pozostałości z samochodu i coraz szybciej przedostawały się na ciężarówkę. Głośny huk spowodowany był ucieczką kierowcy z ciężarówki, a ja wciąż czekałam na ten jeden moment.

Omoikiri Bashi

Psychodeliczna wierność naszym poglądom, zaprowadziła mnie na skraj śmierci. Ostatnie minuty cierpienia, zagłuszane były przez widzów owego wypadku. Nie wiem ile czasu upłynęło, ale dźwięk wybawienia nie podniósł mnie na duchu. Karetka jechała mi na pomoc. Metal wciąż stapiał się pod osuwającymi się językami ognia. Smażalnia. Żartobliwie opisywałam duchotę panującą wewnątrz auta. Pogruchotane kości, krew ociekająca po policzkach i skurcz, potem kolejny, aż w końcu cała seria. Ból był nie do zniesienia. Nienarodzony pragnął za wszelką cenę opuścić mnie. Modliłam się o szybką śmierć dla mnie, jak i dla niego. Spodziewałam się strażaków gaszących pożar, a jedynie co mnie czekało to spalone ciało, porozrzucane na kawałki. Gaz zapalił się i w ciągu trzech sekund eksplozja ognia dosięgneła moje ciało. Huk wybuchy zagłuszył mój krzyk wydzierający się z płuc, lecz oni zapamiętają go na zawsze. Swąd spalenizny rozniósł się po najbliższej okolicy
- Jodo – Czysta Ziemia – były to ostanie słowa wypowiedziane przeze mnie…

Namu Amida Butsu

~*~
Tłumy ludzi ubranych na czarno. Szloch kobiet, delikatne pociągnięcia nosem, wykonane przez mężczyzn. Wszyscy zebrali się w pochmurny dzień na cmentarzu by złożyć hołd umarłej Vivienne. Thomas lustrował wzrokiem Bjørgena, wiedział, że on jest przyczyną utraty czegoś najcenniejszego. Stracił ją poprzez nic nieznaczącą kłótnie. Nie mógł jej powiedzieć jak bardzo ją kochał, ani jak chciał mieć z nią dziecko. 3 lata małżeństwa owiane chłodem z obydwóch stron, a teraz tragedia w kolejną rocznicę ich ślubu…
Miał dość, przeszedł się na pobliski most, by jeszcze raz spojrzeć w niebo.
- Ukochana! Na zawszę będę przy Tobie! – wykrzyczał w stronę lustra wody, które po tych słowach zostało zamącone.
Czuł jak jego ubranie staje się cięższe, jak woda napływa mu do płuc, jak jego twarz znika ze stron historii świata…
Na wieczność razem…



Dziękuję, że pochyliliście się nad tym. Chciałabym to zadedykować 3 osobom.  @Jbluvsbabycakes za to, iż  wierzyłaś we mnie. @eyeofavampire za to, że czekasz cierpliwe na swój temat notki oraz @JaydeenVitollo, za twój całokształt! <33

Miłych wakacji, skąpanych słońcem i słoną wodą <3

czwartek, 14 czerwca 2012

STRACH!


Serce, zranione nie szuka przebaczenia.
Woli być potępione, zżywa się z duszą, w której odnajduje ukojenie.
Ono jednak nie trwa wiecznie.

***

Na samym już początku, chciałabym przeprosić Michała, albowiem nie mogłam teraz zająć się jego pomysłem na temat. 

~*~

STRACH! – pojęcia względne, każdy określa go mianem czynnika paraliżującego. Każdy ma swoje fobie, każdy chociaż raz w życiu czegoś się bał. On nęka nas dniami i nocami, towarzyszy nam przez całe życie. Nie ma lekarstwa na to, co dzieje się z nami pod wpływem tego czynnika. Ale jest jeszcze nadzieja! Światło w tunelu, dzięki któremu żyjemy, czerpiemy radość z życia, chcemy być zauważani. 

Często mówi się, iż nadzieja jest matką głupich, ale czy to prawda? Nie chcę stwarzać wam mylnych wzorów postępowania, nie chcę zdmuchiwać ostatnich świeczek życia w waszych sercach. Powiem tylko tyle, iż wierzę w nadzieję. Wierzę w jej całą moc obdarowywania człowieka szczęściem i miłością. 

W taki oto sposób doszliśmy do naszego słowa – klucz, jakim jest MIŁOŚĆ. Dzięki Nessie, zapragnęłam odkryć w sobie tę wrażliwą część mojej osobowości na miłość. Na dzień dzisiejszy jest to zdewaluowane słowo, wyrażające się spełnieniem fizyczności w dowód naszego oddania drugiej osobie. Nie przeczę, że jeszcze znajdziemy tę prawdziwą miłość, którą od dzieciństwa pragnęliśmy poznać, dzięki naszym matkom, czy ojcom. Wyczytywaliśmy w bajkach, jak to piękna księżniczka i przystojny książę zakochiwali się w sobie bez przeszkód , a następnie kochali się miłością czystą.
Czy potrafimy tak pokochać?

Odpowiedź jest banalnie prosta: OGRANICZA NAS STRACH! Coraz częściej z ust moich najbliższych usłyszę: Ja nie potrafię kochać, rodzice to tylko przyzwyczajenie. Obawa przed odrzuceniem popycha nas na skraj otchłani samotności, żyjemy w niej przez długie lata, a gdy się ockniemy jest już za późno. Dużo osób podchodzi do Niej zbyt żywiołowo, a może przyda się odrobina dystansu? Nie mam na myśli braku zaufania, lecz spokojnym podchodzeniem do sprawy. Nie kierujmy się od razu sercem, dajmy dojść do głosu rozumowi.

Mogę zarzucić Was przykładami z autopsji. Chcę podzielić się z Wami moją osobą, a to jest dobry sposób na zrealizowanie projektu.
Poznałam go w szkole średniej, wydawał się idealny, niebieskie oczy, brązowe włosy, zawsze uśmiechnięty, miły etc. Zauroczyłam się w jego oczach. Przez pierwsze 3 miesiące bałam się w jakikolwiek sposób do niego podejść. Za pomocą mojej koleżanki, zrobiłam to. Pomocą? Ona mnie na Niego wepchnęła. Nie myślcie, że to jest jedna z tych słodkich komedii romantycznych… Codzienne rozmowy, spacery, a wiecie czym to się zakończyło? Jego wiadomością:
Kochana, wybacz! Jestem kawałem świni, nie chcę cię zranić, angażując się mniej niż ty. Zależy mi na Tobie, ale nie chcę Cię zranić.
‘ale nie chcę Cię zranić’ – ta kwestia zapadła mi głęboko w głowę. Od tej pory nie umiem zaufać nikomu tak bardzo, boję się mówić o rzeczach nam przyziemnych, myśląc o tym, by kogoś nie zranić, albo jak odeprzeć atak zranienia. Wiecie, nie jest to miłe uczucie, więc brońcie się przed nim jak możecie i zastąpcie go MIŁOŚCIĄ!

Czytając ta notatkę przed jej opublikowaniem zdałam sobie sprawę, iż nie umiem Wam odpowiedzieć na proste pytanie: Dlaczego? Obawiam się, że Was zawiodłam. Musicie mi wybaczyć, albowiem przechodząc dosyć trudny okres, spotykam na swojej drodze miłość, lecz nie nazwałabym jej tak. To są romanse. Ciche, nic nie gorszące i tajemnicze romanse.
Apeluję do was! Proszę, nie zamykajcie się na miłość, jak ja. Tylko dlatego, że ktoś was odrzucił bądź strach Was paraliżuje! Kochani do BOJU!





Nie wiem, co mam wam teraz napisać… Może jedynie wyrażę swoją dumę, iż nakłoniłam was do myślenia o sprawach zbyt oczywistych, by im poświęcać czas. Temat na kolejną notkę mam, lecz brakuje mi weny. Mam nadzieję, że spotkam się z Waszą wyrozumiałością, co do czasu dodania rozdziału. Najmocniej was uwielbiam xoxo

środa, 23 maja 2012

Błahostka!


Głucha cisza, dudniąca w uszach popycha na skraj otchłani.
Tylko śmierć może ukoić stargane zmysły.
Szept, wydzierający się z sinych ust przepełniony jest przerażeniem.

***
Umysł człowieka, jest zagadką wszech czasów. Broni się on przed nie wartościowością rzeczy, przed kontrowersjami wpływającymi na zmianę poglądów. Odpiera ataki z otaczającego nas środowiska. Poprzednią notką wzbudziłam w niektórych lęk, w niektórych obudziłam coś, co jeszcze nie zostało nazwane. Za spory się nie przeprasza, można jedynie obiecać łagodność ich wymiaru.
Inspiracji nie trzeba szukać, ona sama przyjdzie’ – te słowa zapadły mi w pamięć. Jak za poleceniem magicznej różdżki rozsiadłam się wygodnie w fotelu oczekując… czego? Sama nie wiem, ale przyszło. Przyszło upragnione ‘coś’, co spowodowało, że piszę do Was.

Błahostka – takim mianem można to określić, ale jak wiemy, to właśnie one bywają najtrudniejsze. Spotkałam się z 3 pytaniami, które mnie zaintrygowały. Myśląc nad każdym z nich zdałam sobie sprawę, że jakby dwa z nich są ze sobą powiązane. Niewidzialna, delikatna nić okala je, a może to wytwór mojej wyobraźni.... Postaram się przybliżyć problem obydwóch  pytań, tak, aby nie przekroczyć granicy smaku.
Pierwszym zagadnieniem będzie: Co sądzisz o ludziach, którzy wywyższają się, bo mają lepsze ciuchy, biżuterię?

Nimi się nie przejmuję, oni egzystują na tym świecie jak reszta społeczeństwa. To, że im się poszczęściło, odnosząc to do nastolatków to poszczęściło się ich rodzicom, nie oznacza, ze mogą wytyczać trendy, czy klasyfikować osoby do szufladek. Znałam taką osobę, która obwieszała się kosztownościami, bo przecież ją na to stać. Wywyższała się, mówiąc: Z plebsem nie rozmawiam. Kiedy zaprosiła mnie na swoje urodziny byłam zszokowana, jak to? Okazało się, że oprócz grupki jej przyjaciółek, które patrzyły na pieniądze. Nie miała nikogo. Nie miała prawdziwe przyjaciela. A status rodziny? Żyła z matką, a ojca brak. Kupowanie rzeczy było zaspokojeniem jej braku miłości, lecz nie chcąc szufladkować takich osób mówię: Nie zawsze zachowanie tych osób spowodowane jest problemami rodzinnymi! Jest to jeden z wielu przypadków prawdziwej strony tego człowieka. Maska. To dzięki niej funkcjonują w społeczeństwie. Dając nam pozory osoby twardej, nie bojącej się niczego, a przede wszystkim zdolnej do wielu rzeczy. Jak zwykle są wyjątki od ogólnej reguły. Chłopak, mieszkający sobie spokojnie w mieście. Wielu przyjaciół go otacza. Za niedługo jego osiemnastka. Nie wywyższa się, żyje normalnie. Przynajmniej się stara, a oni? Żerują na jego dobroci. Krew sama zalewa me ciało. Mam ochotę podejść i rozszarpać tych, którzy tylko i wyłącznie określają go poprzez pieniądze. Zbyt dobrze ich znam. Oni wiedzą, że raczej nie jest im przychylna. Zasługują jedynie na potępienie w jego oczach. Może zbyt dałam ponieść się patosowi w tej krótkiej kwestii, ale spokojniej nie umiem patrzeć na to co dzieje się wokół niego….

Niewidzialna nitka pomiędzy kolejnym tematem, który zainspirował mnie do głębszych przemyśleń praktycznie nie istnieje. Może mój umysł wywołał złudzenie optyczne, bym rozpoczęła swój własny manifest?
Co myślisz o tym, że prawie każda nastolatka jest zdania, że polska to zadupie i wszystkie inne miasta takie jak Londyn, LA, NY, itp. są lepsze? Czytając to pytanie, zbulwersowałam się. Ale końcowy rezultat mnie zaskoczył…

Nie powinno się odpowiadać pytaniem na pytanie, lecz zmuszona jestem do tego zabiegu. Czy wy w ogóle byłyście w tych miastach? Ja nie byłam, może i chcę tam polecieć, ale tylko po to, by sprawdzić, czy warto. Dużo interesuję się turystyką, a szczególnie takimi okręgami przemysłowymi. Z mojego punktu widzenia Polska, może i jest nieatrakcyjna społecznie, ale posiada dużo walorów. To my na wakacje możemy pojechać nad morze, to my wybierając ciche miejsca, wybierzemy góry. Mamy niziny. Myślał ktoś o jeziorach? Tydzień na łódce, bez cywilizacji skłania do wielu rozmyślań o samym sobie. A co zaoferuje nam Nowy York, Londyn, czy Los Angeles? Znajomych na świecie? Kilka zabytków rozsypanych po powierzchni? Facebook’owe znajomości? Jeżeli chodzi wam o 1D, to jest to szansa jedna na milion, że właśnie ich spotkacie w Milkshake City. Ludzie na całym świecie są tacy sami. Te same problemy, skłonności, uzależnienia łączą nas. Po co marnować czas na zbieranie nędznych oszczędności, by zadowolić się kawałkiem świata? Ale jest rada na słuszne chęci zwiedzania świata.
Macie we krwi odkrywanie nowych rzeczy? Wystarczy dostać się na dobrą uczelnię, wybrać interesujący Was kierunek połączony z projektami Comenius, czy Erasmus i gotowe! Będziecie w wieku najbardziej odpowiednim na podróżowanie. Bagaż doświadczeń wzrośnie z każdym wyjazdem, a Wy młodzi, piękni odkryjecie na nowo świat. Nie chodzi mi tu o kryptoreklamę, ale pokazanie, ze można z życia wziąć coś więcej, niż tylko marne oszczędności na podróż jednorazową.

~*~
Zanim skończę mam ogromną prośbę do Was! Przypadkiem weszłam na bloga, który pisała Kalljet! Jeżeli, ktokolwiek ma z nią kontakt to  proszę, aby napisała do mnie! Bardzo tego potrzebuję! Chyba chcecie uszczęśliwić  człowieka robiąc mały gest? To jest jej stary blog: bahnhofstrasse.blog.onet.pl . Proszę, POMÓŻCIE!

***
To już druga notka, jaką pisze dla Was i dla siebie. Chciałabym bardzo podziękować Natalii za zrobienie mi przecudnego szablonu. Określa  on nie tylko to co kocham, ale współgra z moim umysłem. Tobie droga @ForeverGirlxD , dziękuję za postawienie mi pytań. Zainspirowałaś mnie. Dziękuję tym osobom, które w jakiś sposób przyczyniły się do powstania drugiej notki, bądź wypromowania bloga.

Wraz z Caroline tłumaczymy bloga opowiadającego historię Zarry’ego. Jeśli jesteście tym zainteresowani podaję wam link: http://jestem-rozdarty.blog.onet.pl/ i życzę miłego czytania.

poniedziałek, 14 maja 2012

Szczerość?!


Puste myśli, wylane łzy, zaschnięte rany. Początek mojej historii jest zbyt bolesny. Ciągłe powroty do przeszłości i brak zrozumienia w teraźniejszości. Pozostały mi same wspomnienia, które odchodzą, chowane za pierzyną bezwzględnej mgły.
***
Każdego dnia napotykam na swojej drodze miliony pytań. Zagadek, nad którymi często muszę zasiadać. Z pomocą  moich przyjaciół odnajduję odpowiedzi na wiele z nich, lecz dla mnie to za mało. Chcę więcej. Chciałabym na kilku stronach tego bloga, opowiedzieć wam moją historię. Osobiste przeżycia przelane na ‘kartki papieru’ odchodzą w zapomnienie. Chcę zapomnieć. Na nowo odkrywać świat to moje marzenie. Zakańczając bloga nie będzie mnie wśród was. Odległe kraje wołają o pomstę mej duszy. Nie obawiajcie się. Po tych słowach pomyślicie: wariatka, chora, zgłosić trzeba ją na policje, czy zamknąć w psychiatryku. A ja jestem zwykłą, skromną siedemnastolatką, która chce Wam udowodnić, że w jej wieku da się wiele przeżyć. Chciałabym opisać Wam przygody mojego życia, moje skromne przemyślenia na otaczający nas świat. Potrzebuję spowiednika. Po wielu namysłach został nim Internet i ten oto blog. Nie szukam u Was zbawienia dla swej podłej duszy. Proszę o kilkanaście minut zainteresowania przemyśleniami.
Na początek zajmę się tym co wszystkich nurtuje: homoseksualizm.
Pierwsze skojarzenie: yaoi. Dzięki dziewczynom z mojej klasy poczułam, co tak naprawdę znaczy być gejem. Ich zafascynowanie tym tematem dało mi dużo do myślenia i dlatego chciałabym podzielić się z wami moją opinią. Gdyby nie one nie zajęłabym się w ogóle tą tematyką. Czytuję sporo bromance’ów z udziałem 1D, przypadły mi do gustu. Miłość między mężczyznami jest na pozór błaha i chamska, ale kryje w sobie subtelność. Delikatność, której nie zaznamy. Czytając to słowo, narzuca się sam ciąg skojarzeń. Często bywa on błędny względem rzeczywistości. W dzisiejszym homoseksualizmie nie ma nic strasznego. Nie potrzeba 'legalizacji' tych związków, gdyż one z biegiem czasu same wypłyną nam na przeciw.  Kolorowe flagi, parady, geje - tylko takie słowa kojarzą się z ich stanem ducha. Według religii państwa, w którym żyjemy jest to skrzywienie umysłowe i emocjonalne. Ale ja stanowczo mówię temu  NIE! Zaprzeczam każdą komórką mojego ciała! Może wam się to wydawać dziwne i czemu bronię tych ludzi. Sama po części nie wiem, ale z drugiej strony jestem z nimi związana. Tak, oficjalnie mogę się do tego przyznać. Moja natura jest pokręcona. Jestem biseksualistką i lubię kontrowersje z tym związane. Uważam, że homoseksualizm jest nowością w tych czasach i za niedługo każdy zacznie go uznawać za normalność. To co teraz jest antyspołeczne, niereformowalne, lecz z  biegiem czasu ulega przekształceniu psychicznemu na rzecz dobrą. 

Na koniec mojej krótkiej wypowiedzi chciałabym zostawić was z pytaniem, a co Wy moje drogie sądzicie o całym homoseksualizmie? Nie bójcie się wyrażać swojej opinii! Lubię kontrowersje, ale umiem docenić zdanie drugiego człowieka. Jeżeli macie pomysły na kolejne notki, czy jakieś pytania zadawajcie je w komentarzach! <3
***
Bardzo dziękuję, że przeczytałyście ten pierwszy post. Szczególnie chciałabym podziękować @Jbluvsbabycakes a.k.a Caroline, za twoją wytrwałość w wiarę w homoseksualizm i we mnie. <3 Kocham Cię najmocniej. Nie wiem, czy pojawi się kolejny, czy nie. Mam nadzieje, że tematyka tak odmiennego bloga od innych, spodoba się wam.