czwartek, 14 czerwca 2012

STRACH!


Serce, zranione nie szuka przebaczenia.
Woli być potępione, zżywa się z duszą, w której odnajduje ukojenie.
Ono jednak nie trwa wiecznie.

***

Na samym już początku, chciałabym przeprosić Michała, albowiem nie mogłam teraz zająć się jego pomysłem na temat. 

~*~

STRACH! – pojęcia względne, każdy określa go mianem czynnika paraliżującego. Każdy ma swoje fobie, każdy chociaż raz w życiu czegoś się bał. On nęka nas dniami i nocami, towarzyszy nam przez całe życie. Nie ma lekarstwa na to, co dzieje się z nami pod wpływem tego czynnika. Ale jest jeszcze nadzieja! Światło w tunelu, dzięki któremu żyjemy, czerpiemy radość z życia, chcemy być zauważani. 

Często mówi się, iż nadzieja jest matką głupich, ale czy to prawda? Nie chcę stwarzać wam mylnych wzorów postępowania, nie chcę zdmuchiwać ostatnich świeczek życia w waszych sercach. Powiem tylko tyle, iż wierzę w nadzieję. Wierzę w jej całą moc obdarowywania człowieka szczęściem i miłością. 

W taki oto sposób doszliśmy do naszego słowa – klucz, jakim jest MIŁOŚĆ. Dzięki Nessie, zapragnęłam odkryć w sobie tę wrażliwą część mojej osobowości na miłość. Na dzień dzisiejszy jest to zdewaluowane słowo, wyrażające się spełnieniem fizyczności w dowód naszego oddania drugiej osobie. Nie przeczę, że jeszcze znajdziemy tę prawdziwą miłość, którą od dzieciństwa pragnęliśmy poznać, dzięki naszym matkom, czy ojcom. Wyczytywaliśmy w bajkach, jak to piękna księżniczka i przystojny książę zakochiwali się w sobie bez przeszkód , a następnie kochali się miłością czystą.
Czy potrafimy tak pokochać?

Odpowiedź jest banalnie prosta: OGRANICZA NAS STRACH! Coraz częściej z ust moich najbliższych usłyszę: Ja nie potrafię kochać, rodzice to tylko przyzwyczajenie. Obawa przed odrzuceniem popycha nas na skraj otchłani samotności, żyjemy w niej przez długie lata, a gdy się ockniemy jest już za późno. Dużo osób podchodzi do Niej zbyt żywiołowo, a może przyda się odrobina dystansu? Nie mam na myśli braku zaufania, lecz spokojnym podchodzeniem do sprawy. Nie kierujmy się od razu sercem, dajmy dojść do głosu rozumowi.

Mogę zarzucić Was przykładami z autopsji. Chcę podzielić się z Wami moją osobą, a to jest dobry sposób na zrealizowanie projektu.
Poznałam go w szkole średniej, wydawał się idealny, niebieskie oczy, brązowe włosy, zawsze uśmiechnięty, miły etc. Zauroczyłam się w jego oczach. Przez pierwsze 3 miesiące bałam się w jakikolwiek sposób do niego podejść. Za pomocą mojej koleżanki, zrobiłam to. Pomocą? Ona mnie na Niego wepchnęła. Nie myślcie, że to jest jedna z tych słodkich komedii romantycznych… Codzienne rozmowy, spacery, a wiecie czym to się zakończyło? Jego wiadomością:
Kochana, wybacz! Jestem kawałem świni, nie chcę cię zranić, angażując się mniej niż ty. Zależy mi na Tobie, ale nie chcę Cię zranić.
‘ale nie chcę Cię zranić’ – ta kwestia zapadła mi głęboko w głowę. Od tej pory nie umiem zaufać nikomu tak bardzo, boję się mówić o rzeczach nam przyziemnych, myśląc o tym, by kogoś nie zranić, albo jak odeprzeć atak zranienia. Wiecie, nie jest to miłe uczucie, więc brońcie się przed nim jak możecie i zastąpcie go MIŁOŚCIĄ!

Czytając ta notatkę przed jej opublikowaniem zdałam sobie sprawę, iż nie umiem Wam odpowiedzieć na proste pytanie: Dlaczego? Obawiam się, że Was zawiodłam. Musicie mi wybaczyć, albowiem przechodząc dosyć trudny okres, spotykam na swojej drodze miłość, lecz nie nazwałabym jej tak. To są romanse. Ciche, nic nie gorszące i tajemnicze romanse.
Apeluję do was! Proszę, nie zamykajcie się na miłość, jak ja. Tylko dlatego, że ktoś was odrzucił bądź strach Was paraliżuje! Kochani do BOJU!





Nie wiem, co mam wam teraz napisać… Może jedynie wyrażę swoją dumę, iż nakłoniłam was do myślenia o sprawach zbyt oczywistych, by im poświęcać czas. Temat na kolejną notkę mam, lecz brakuje mi weny. Mam nadzieję, że spotkam się z Waszą wyrozumiałością, co do czasu dodania rozdziału. Najmocniej was uwielbiam xoxo