niedziela, 1 lipca 2012

Ulotność


 Wakacje! Zapewne każdy z nas cieszy się na samą tą myśl. Prezentując wam kolejną notkę chciałabym, abyście poczuli i wgłębili się w temat ulotności życia. Śmierć, przeplatana życiem. Znajdujemy tu motywy odwiecznych kochanków, Tristana i Izoldy, a nawet Romea i Julii. Teraz przyszła kolej na Vivienne i Thomasa, którzy wypełniając swój los, wypełniają kolejne etapy miłości. Zostaje ona zakończona.... Niezrozumienie, a czasem bulwersacja pozwala nam trzeźwo spojrzeć na to co już przeżyliśmy. Kończąc ten niezmiernie nudny wstęp, zapraszam Was do przeczytania  tego co przygotowałam.


„Nikt nie zapłakał na jej pogrzebie”

Puste myśli, wylane łzy, zaschnięte rany, zapisane kartki papieru. Kiedy kończy się moja historia, zaczyna kolejna. Ciągłe powroty do bolesnej przeszłości i brak zrozumienia w teraźniejszości. Pozostały mi same wspomnienia chowane za pierzyną mlecznej mgły. Głucha cisza dudniąca w uszach popycha na skraj otchłani. Cichy zamęt wdarł się do serca. Tylko śmierć uleczy stargane zmysły. Szept wydzierający się z sinych ust przepełniony przerażeniem, woła o pomstę. Brama otwarta, a za nią próżnia…
Cząstka zrodzona w mym łonie błaga o zmiłowanie się nad potępioną duszą., lecz idąc przez życie jak marionetka moich wrogów, nie stawiam granic. Nie łamię zasad, jestem nikim.
Odchodząc bez słowa wyjaśnienia, pozostawiam za sobą niedomówienie, które ciąży głęboko na sercu niczym cios zadany mieczem samuraja. Życie jest cierpieniem. Przyczyną cierpienia jest pragnienie.

Hai! Namu Amida Butsu

- Nigdy! – były to ostanie słowa wypowiedziane do połówki mojej podświadomości.
Odrzucając telefon i na tym kończąc rozmowę, docisnęłam pedał gazu. Nie ważne, że padał deszcz. Nie ważne, ze było ślisko. Nie ważne… Jako służebnica miałam chronić co mi dano. Nienarodzony nigdy nie ujrzy światła dziennego. Musiałam się wycofać, znaleźć upragnione ukojenie gdzieś, gdzie nikt nie będzie mnie znał. Zaabsorbowana myślami, nie zauważyłam, iż w terenie zabudowany nie powinnam jechać z tak dużą prędkością. Noga nie reagowała na polecenia umysłu. Dociskałam pedał do maksimum. Coraz szybciej pędziłam na spotkanie z Buddą, pragnąc reinkarnacji. Odrodzenia się w Czystej Ziemi. Otworzyłam okno, wdychając zapach palonego asfaltu. Beton przegrzał się pod naciskiem kół jeep’a. Wciąż byłam w terenie zabudowanym, lecz prędkość samochodu nie zmalała. Przerzuciłam na bieg 5, aby poczuć choć raz dreszczyk adrenaliny. 

Shian bashi

Fotoradary jak na złość z każdym przejechanym kilometrem robiły mi więcej zdjęć. Deszcz nieustępliwie padał, sączył swe krople życia dla flory i fauny. Zakłócał widoczność na drodze. Jak ja nie lubię takiej pogody! Ciepło, ale z deszczem. Zimno, ale pół słonecznie. Nie myśląc co robię, wjechałam w strefę zagrożenia... Nieopodal mieszkał Bjørgen wraz ze swoją dziewczyną, Caroline. Na chwilę zatraciłam się w tysiącu wspomnień naszych dawnych uciech. Pierwsze spotkanie owiane dystansem biznesowym, pierwsze kłamstwo, aż w końcu pierwsza noc. Potem kolejne, czego następstwem był On. Po pierwszym kłamstwie, były kolejne. W końcu dostałam to, na co zasłużyłam. Cios został wymierzony z pełną premedytacją, a ja zamiast uciekać, przepraszałam. Przepraszałam, za wszystko, za siebie, za Niego, za to że żyję i pozwalam mu się zatracić w mych ramionach. Zdradziecki los zagwarantował mi problemy. Obdarzył mnie cierpieniem.

Namu Amida Butsu

Otarłam oczy od łez i wtedy znalazłam się między młotem a kowadłem. Między życiem, a śmiercią. Wtedy plułam sobie w twarz za moją nieuwagę. Wtedy chciałam cofnąć czas. Uciekałam, lecz na próżno. Przejeżdżając koło domu Bjørgena nie zauważyłam znaku pierwszeństwa. Z prawej strony najechała na mnie ciężarówka wypełniona gazem. Odwróciwszy głowę, napotkałam przestraszony wzrok kierowcy, który nie panował już nad pojazdem. Spojrzałam wprost przed siebie, ten sam wyraz twarzy wśród przechodniów i krzyk. Dochodził on z lewej strony. Rozpoznałam ten głos. Czysty, melodyjny męski głos. Należał do przystojnego bruneta o nieziemskich oczach. Bjørgen wybiegł z domu, machając rękoma przed twarzą, dając mi do zrozumienia, bym uciekała. Sekundy ciągnęły się w wieczność. Poczułam mocne uderzenie. Ciężarówka wcisnęła samochód wraz ze mną w pobliskie drzewo. Ból, który poczułam był na tyle silny, że nawet głośnie pojękiwania nie dodawały otuchy. Z ogromnym trudem odrzuciłam głowę w lewo, by ostatni raz ujrzeć Bjørgena. Zobaczyłam te krwistoczerwone włosy wyglądające za skrawka firanki, należące do jego dziewczyny, aż w końcu i jego postać. Stał przed domem i krzyczał. Krzyk, który wywoływał nie tylko moje imię, niósł się echem w moich uszach. Delikatny uśmiech wystąpił mi na twarz, wiedziałam, że go zauważył. Chwilę później ogniste języki zasłoniły moją postać. Muskały one pozostałości z samochodu i coraz szybciej przedostawały się na ciężarówkę. Głośny huk spowodowany był ucieczką kierowcy z ciężarówki, a ja wciąż czekałam na ten jeden moment.

Omoikiri Bashi

Psychodeliczna wierność naszym poglądom, zaprowadziła mnie na skraj śmierci. Ostatnie minuty cierpienia, zagłuszane były przez widzów owego wypadku. Nie wiem ile czasu upłynęło, ale dźwięk wybawienia nie podniósł mnie na duchu. Karetka jechała mi na pomoc. Metal wciąż stapiał się pod osuwającymi się językami ognia. Smażalnia. Żartobliwie opisywałam duchotę panującą wewnątrz auta. Pogruchotane kości, krew ociekająca po policzkach i skurcz, potem kolejny, aż w końcu cała seria. Ból był nie do zniesienia. Nienarodzony pragnął za wszelką cenę opuścić mnie. Modliłam się o szybką śmierć dla mnie, jak i dla niego. Spodziewałam się strażaków gaszących pożar, a jedynie co mnie czekało to spalone ciało, porozrzucane na kawałki. Gaz zapalił się i w ciągu trzech sekund eksplozja ognia dosięgneła moje ciało. Huk wybuchy zagłuszył mój krzyk wydzierający się z płuc, lecz oni zapamiętają go na zawsze. Swąd spalenizny rozniósł się po najbliższej okolicy
- Jodo – Czysta Ziemia – były to ostanie słowa wypowiedziane przeze mnie…

Namu Amida Butsu

~*~
Tłumy ludzi ubranych na czarno. Szloch kobiet, delikatne pociągnięcia nosem, wykonane przez mężczyzn. Wszyscy zebrali się w pochmurny dzień na cmentarzu by złożyć hołd umarłej Vivienne. Thomas lustrował wzrokiem Bjørgena, wiedział, że on jest przyczyną utraty czegoś najcenniejszego. Stracił ją poprzez nic nieznaczącą kłótnie. Nie mógł jej powiedzieć jak bardzo ją kochał, ani jak chciał mieć z nią dziecko. 3 lata małżeństwa owiane chłodem z obydwóch stron, a teraz tragedia w kolejną rocznicę ich ślubu…
Miał dość, przeszedł się na pobliski most, by jeszcze raz spojrzeć w niebo.
- Ukochana! Na zawszę będę przy Tobie! – wykrzyczał w stronę lustra wody, które po tych słowach zostało zamącone.
Czuł jak jego ubranie staje się cięższe, jak woda napływa mu do płuc, jak jego twarz znika ze stron historii świata…
Na wieczność razem…



Dziękuję, że pochyliliście się nad tym. Chciałabym to zadedykować 3 osobom.  @Jbluvsbabycakes za to, iż  wierzyłaś we mnie. @eyeofavampire za to, że czekasz cierpliwe na swój temat notki oraz @JaydeenVitollo, za twój całokształt! <33

Miłych wakacji, skąpanych słońcem i słoną wodą <3

3 komentarze:

  1. Kurde, weź przez ciebie szklanki mam w oczach, tak nie wolno! wczoraj się brechtałam z ciebie i twojego dancehall'a a teraz ryczę!
    twoje urządzanie mi krzywdy emocjonalnej powinno być szczerze zabronione!
    franiu, notka jest piękna, opowiada historię miłosną, która chyba żadnej z nas się nie przytrafi,ale cóź, czy życie musi takie być? Bajkowe, niezbyt realne, może kiedyś będzie,ale inaczej przedstawione.
    Nie wiem co chcę przekazać przez mój komentarz, ale cóż
    kocham cię franiu i czymaj się dobrze przez wakacje
    xxx
    Millie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest łatwo zawrzeć drobinkę tajemnicy w kilkudziesięciu zdaniach. Tobie udało się to zrobić w jednej notce.
    Wiedząc z góry, że to historia o Vivienne i Thomasie, a już w szczególności o jej zdradzie z Bjorgenem, chłonęłam słowa staranniej, bardziej dobitniej. Lubieżnie przeczesywałam tekst, poszukując w nich jakiegokolwiek odzwierciedlenia. Ambicja stała się żywicielem gniewu. Gniew pokarmem tęsknoty i cierpienia.
    Czy nie tym miałam właśnie oddychać?
    Poczułam to... W chwili, gdy ona zdecydowała się umrzeć, zabijając Nienarodzonego... Poczułam to mocniej, gdy krwistoczerwone płomienie smagały paletą ognia jej pogruchotane ciało... Poczułam, gdy jego namiętne pocałunki pieściły każdy skrawek jej nagiej duszy. Brak smutku i współczucia. Cierpienie przeplatane z bólem... Tak. Cicho wypowiedziane, silniej zagłuszone. Wyżerające kaleczącą ścieżkę na zarysie twojego serca... Chcesz tego. Potrzebujesz. Dostajesz.
    Ból pali twoje wnętrze. Pieści komórki. Zabija... Bezboleśnie i krótkotrwale. Narkotyzuje twoje myśli - daje siłę.
    Pozwól opowiedzieć mi historię o dwóch istnieniach... Ona i On. Jedność i zrozumienie. Miłość i ból. Wiara i spokój... Na wieczność razem.
    Nie bój się, pozwól żyć - stwórz ją na nowo. Pośród płatków pożądania, powoli i bezboleśnie. Uwolnij je i pozwól żyć. Daj wolność.
    Ten ból miał mi pomóc. Przygryzając z bólu wargi, miałam poczuć cierpnie. Zagryzać zęby, w agonii krzycząc z bezradności. Poranione serce... Tylko to mi pozostało. Tylko to miało.
    Dziękuję za dedykację. Na zawsze razem, choć osobno. Dopełnijmy nasze serca.
    Love xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Tylko tyle potrafię powiedzieć na treść notki, którą umieściłaś powyżej. Może kiedyś już to ode mnie słyszałaś, ale opisy; uczuć, przyrody, porównania są w Twoim wykonaniu przecudowne.. ;) Nawet jeśli chciałabym pisać, próbować pisać .. I tak będzie mi się wydawało, że w porównaniu do mnie - Twój styl jest zadziwiający.
    Sytuacja, którą przedstawiłaś powyżej jest równie intrygująca, co cały blog. Vivienne nie pozbawiła życia tylko siebie, ale także dziecko, które nosiła, co może być dla niektórych straszne. Widocznie tak miało być. Nie będę pisała więcej, ponieważ to, co czuję - nie da się tego opisać słowami.
    Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę, która za pewne będzie jeszcze lepsza od tej i tak cały czas. <3
    xoxo

    OdpowiedzUsuń